niedziela, 9 czerwca 2013

Szparagi na surowo

Szparagów ciąg dalszy. Za chwilę nie będzie i znowu będę musiała czekać cały rok, więc korzystam ile się da. Ostatnio nawet na surowo. Sałatka była na piątkową kolację, polecam bo całkiem udana.


Ocet balsamiczny doprawiłam odrobiną miodu, bo gdzieś niedawno słyszałam, że warto, jeśli się oryginalnego nie posiada. Na moim wprawdzie jest napisane, że z Modeny, no ale nie oszukujmy się, majątku nie zapłaciłam, gęsty jak smoła nie jest, słodki też nie do końca, a zapach o zawrót głowy nie przyprawia. Uważam, że na posag dla panny młodej się nie nadaje (jak to wyczytałam niedawno w pewnym romansidle z włoskim jedzeniem w roli głównej.) Z moimi szparagami jednak stworzył całkiem udane połączenie, zwłaszcza po dodaniu miodu.


Sałatka z surowych szparagów

(z książki "Two Greedy Italians")


zielone szparagi
parmezan
ocet balsamiczny lub sok z cytryny
odrobina miodu
oliwa z oliwek
sól morska i pieprz

Główki szparagów odciąć a zdrewniałe końce odłamać (do sałatki się nie nadają, ale na wywar z warzyw jak najbardziej). Łodygi pokroić w zapałki lub ukośne, cienkie paski, dodać główki, doprawić solą, oliwą i octem (lub sokiem z cytryny) wymieszanym z miodem. Posypać cienkimi płatkami parmezanu. Położyć dzieci spać, posprzątać w kuchni i można jeść. W przypadku braku dzieci można konsumować od razu, lub odczekać jakąś godzinę. (Uważam, że warto, bo próbowałam przed i po.)

poniedziałek, 3 czerwca 2013

Hiszpańska tortilla

Jak widać systematyczność nie jest moją mocną stroną. Miała być reaktywacja bloga, ale jakoś opornie mi idzie. Nie znaczy to, że nie gotuję, wprost przeciwnie, przecież jeść i karmić trzeba. Tylko co ugotuję to zaraz zjemy, nie mam czasu na robienie zdjęć (o ironio, dni długie i światło wreszcie do dyspozycji!) a jak już coś sfotografuję to (wieczna malkontentka) zadowolona nie jestem. Wygląda na to, że w nowych kątach nie umiem się odnaleźć. Więc zgodnie z zasadą, że lepiej wcale niż byle jak, zdjęcia lądują w koszu, a na blogu znowu nic nowego. Zresztą właśnie wszyscy mieliśmy ferie (czyli ja i Nicponie, bo Druga Połowa już się biedna, nie załapała) a to również okres, który eksperymentom kulinarnym i fotograficznym nie sprzyja. Zupełnie wbrew pozorom.


A tortillę ze szparagami zjedliśmy jeszcze przed feriami. Obiad niestety spontaniczny, bo gdybym choć trochę wcześniej pomyślała i zaplanowała, to można by całkiem fajną hiszpańską ucztę przygotować. W roli tapas obok tortilli, oliwki, ser Manchego i może jakaś sałata, plus wino dla dorosłych. A tu tak skromnie było. Na szczęście reszta nieświadoma była co traci. Młodszy Nicpoń pożarł swoją porcję i 2 razy zażądał  dokładki, a starszy twierdzi, że mówi po hiszpańsku więc z założenia mu smakowało (grunt to umieć się sprzedać ;)

Zresztą ze szparagami nie ma innej opcji. Zielone mogłabym na okrągło, co ma się rozumieć obecnie czynię.




Hiszpańska tortilla ze szparagami


pęczek szparagów
3 szalotki
młode ziemniaki (mniej więcej tyle co szparagów)
4-5 jajek

Ziemniaki można wcześniej ugotować a potem podsmażyć na złoto wraz z drobno posiekaną szalotką. Ja swoje pokroiłam na talarki i smażyłam surowe. Trwało to jakieś 15min. Pod koniec smażenia dodałam szalotkę. Szalotka łatwo się przypala, więc trzeba uważać. Po około 2 min dodałam pokrojone szparagi, najpierw łodygi a po chwili główki. Jajka roztrzebałam w dzbanku, posoliłam i popieprzyłam. Masę jajeczną wylałam na patelnię z warzywami i smażyłam pod przykryciem jakieś 10min. Gdy wierzch był już ścięty, wzięłam duży talerz, przykryłam nim patelnię i odwróciłam do góry nogami, tak aby tortilla została na talerzu. Następnie zsunęłam ją z powrotem na patelnie, tak aby wierzch znalazł się pod spodem, a przypieczony spód na górze. Smażyłam jeszcze 2-3 minuty.

Polecam, nawet bez innych tapas.