piątek, 11 kwietnia 2014

Ananas



Jakiś czas temu zdjęłam z półki koleżanki książkę Jamiego Olivera “30 minut w kuchni” i poprosiłam aby mi ją pożyczyła. Koleżanka powiedziała, że mogę ją dostać na własność, ponieważ kilka razy z niej gotowała i więcej nie będzie. Uznała, że nie ma cierpliwości, oraz miejsca w swojej małej kuchni na codzienne rozkładanie i składanie food procesora, a 30min na przygotowanie posiłku z trzech dań to ściema. Zabrałam książkę, kilka razy ją przejrzałam, ale za każdym razem bez entuzjazmu odkładałam na półkę. Spodobały mi się różnorodne surówki, ale nie znalazłam dania, które od razu zapragnęłam przygotować (no może z wyjątkiem słodyczy :) ). I nawet nie zniechęca mnie długa lista niezbyt tanich składników, ale ich niesezonowość. Moim zdaniem to książka na lato, choć biorąc pod uwagę ceny pomidorów nawet w sezonie, szczerze wątpię, że ugotuję pomidorową ze świeżych pomidorków koktajlowych. No chyba, że moje osobiste zbiory się udadzą. (Rozpoczęłam w tym roku projekt “ogródek na balkonie” na szerszą niż dotychczas skalę.)

A tymczasem kupiłam pierwszy raz w życiu świeżego ananasa. Przezornie potrzymałam go kilka dni na oknie żeby z zielonego zrobił się żółty. (Nie ma czegoś takiego jak dojrzałe owoce w angielskim sklepie - oprócz bananów.) Jamie proponuje ananasowy deser z miętą , borówką amerykańską  oraz jogurtem naturalnym. Ja świeżych borówek o tej porze roku nie jadam, więc ten składnik od razu wykluczyłam. Jogurt też pominęłam. Cukru dałam zdecydowanie mniej niż Jamie, ale mogłam spokojnie go pominąć. Mój ananas był bardzo słodki. Owocowy deser bardzo nam smakował. Następny ananas dojrzewa w koszyku z owocami.

A wracając do książki, wybrałam sobie kilka przepisów, zrobiłam pod ich kątem zakupy, więc może coś się na blogu pojawi. W tym tygodniu Jamie i jego 30 minut mają swoją szansę. Wczoraj były hiszpańskie tapas i całkiem udany posiłek z tego wyszedł.



Miętę z cukrem (dałam łyżeczkę trzcinowego) utrzeć w moździerzu na pastę. Ananasa obrać i pokroić. Wszystko wymieszać razem. Moim zdaniem najlepiej smakuje gdy składniki się “przegryzą” a ananas puści trochę soku.

Być może w sezonie borówkowym zrobię pełną wersję, z borówkami i jogurtem, tymczasem ta pasuje mi bardzo.












6 komentarzy:

  1. Drogiej autorce oraz wszystkim czytającym składam serdeczne życzenia radosnych Świąt Wielkanocnych.
    Kopy jaj i wiadra wody ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Autorka dziękuje i również życzy wesołych Swiąt.:)
    A mokro jest już dzisiaj.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo lubię ananasa, choć niestety mogę jeść tylko niewielkie ilości ze względu na alergię, może to i dobrze w przeciwnym razie pewnie przesadziłabym :-) A o tej książce tak myślę po cichu, że może jest przereklamowana? Skoro u Twojej koleżanki się nie sprawdziła i Ty też nie wyrywasz się do gotowania według tych przepisów...

    OdpowiedzUsuń
  4. Książka jest całkiem fajna, tylko na pewno niezgodna z tytułem. Ale być może potraktowałam ją zbyt dosłownie. No i nie na każdą porę roku. Chyba, że ktoś jest bogaty i lubi n.p. maliny z Chile.

    p.s. na szczęście ostatnio jakby mnie mi się śpieszy. ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Uwielbiam świeżego ananasa, ale zdecydowanie odmawiam jedzenia go z cukrem!! ;-) N

    OdpowiedzUsuń
  6. No wlaśnie, bez cukru jest wystarczająco słodki.Jamie nieco przesadził.

    OdpowiedzUsuń