Pokazywanie postów oznaczonych etykietą raw food. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą raw food. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 6 listopada 2014

Smarowidło z nerkowców


Nie samym serem człowiek żyje ;)


Cężko się powstrzymać żeby nie zjeść całego od razu. Weganie nazywają pastę ricottą, a w składzie często występują płatki drożdżowe. Jak gdzieś dostanę to spróbuje.

Pasta z nerkowców


szklanka nerkowców
woda
sól do smaku
garść świeżych ziół (u mnie zdecydowana przewaga bazylii)
sok z połowy cytryny
mały ząbek czosnku

Nerkowce zalać wodą i odstawić na kilka godzin, a najlepiej na noc. Następnie wodę wylać a nerkowce zmiksować wraz z pozostałymi składnikami na gładką masę. Najpierw blenduję (??? czy w ogóle jest takie słowo?) nerkowce, a potem dodaję resztę, (choć nie wiem czy ma to jakieś znaczenie).



niedziela, 17 marca 2013

Raw Food - "Pasztet" słonecznikowy

pasta za słonecznika, suszonych pomidorów i bazylii
Moja koleżanka zmieniła drastycznie zmieniła sposób odżywiania i została surojadkiem. Podziwiam i trochę zazdroszczę determinacji i lekkości z jaką jej to przyszło. Decyzja została podjęta, literatura przeczytana (w zasadzie najpierw punkt 1 a potem 2) i już. Nie gotuje, je surowe i świetnie się czuje. Twierdzi, że energia ją rozpiera, I mimo że w jej ślady iść nie zamierzam, to chciałabym mieć tyle silnej woli co Ona, i zrezygnować np. ze słodyczy - ma się rozumieć tylko na jakiś czas ;)

Co do diety witariańskiej, to może kiedyś, w jakimś przyszłym życiu w tropikach na chwilę się przestawię, ale w środku zimy i naszej szerokości geograficznej zdecydowanie nie. Prędzej bym zamarzła, umarła z głodu a potem jeszcze rozchorowała się. (Choć czytałam, że wprost przeciwnie, od raw food się nie choruje.) No ale głodna na pewno by była non stop. Kocham zupy. (I junk food też jadam. Czasami człowiek musi...)


Zrobiłam za to "pasztet" ze słonecznika, zgodnie z przepisem, który mi podała i zjadłam go ze smakiem. Sama - Nicponie i Małżonek nie byli zainteresowani. Miałam też w planach witariańskie batoniki z okazji jej odwiedzin (przepis własny!!!!) ale wyszła pasta do jedzenia łyżeczką, bo uznałam, że suszenie batoników w piekarniku przez kilka(naście?) godzin to jednak zbyt duża strata energii i poddałam się stosunkowo szybko. Przekonałyśmy się ze to, że daktyle zmiksowane z kakaem i orzechami smakują jak czekolada.

A poniżej “pasztet”


Witariański pasztet ze słonecznika


 ¾ szklanki nasion słonecznika
5 suszonych pomidorów (moje były w oliwie)
1 łyżka oliwy (użyłam tej z pomidorów)
skórka z połowy cytryny oraz kilka łyżek soku
1 mały ząbek czosnku
½ szklanki świeżej bazylii
½ łyżeczki miodu lub syropu z agawy
sól i pieprz do smaku

Słonecznik zalać zimna woda i zostawić na kilka godzin, a najlepiej na noc. Odsączyć i wypłukać.
Pomidory zalać wrzącą wodą i moczyć przez około 20min, aż zmiękną. Moje były z oliwy, już miękkie, więc ten punkt pominęłam. Posiekać. Czosnek pokroić na mniejsze kawałki. Wszystkie składniki, wrzucić do blendera lub food processora  i zmiksować na pastę. Kilka kawałków pomidorów i odrobinę bazylii można odłożyć i później wymieszać z pastą - jeśli ktoś lubi kawałki. Można też dodać część wody, w której moczyły się pomidory. Będzie bardziej gładkie.

Pasztet podobno można przechowywac w lodówce przez kilka dni. Mój nie dotrwał.