A wracając do bohaterki dzisiejszego wpisu...
Jadłam ją po raz pierwszy już jako dorosła osoba, w towarzystwie czosnku i cytryny, oraz koleżanek (Natalia to o Tobie i o Gośce). No i smakowała mi bardzo (dzięki Natalio). Wprowadziłam więc brukselkę do jesienno - zimowego menu całej rodziny bez żadnych oporów ze strony tej drugiej. I tak już się przyjaźnimy od wielu lat.
Moje dzieci nawet od czasu do czasu twierdzą, że to ich ulubione warzywko. (Tzn. większe twierdzi słowem i czynem, a mniejsze ciągle jeszcze tylko czynem.)
przed pieczeniem |
Brukselkę gotuje się krótko, rozgotowana zaczyna śmierdzieć zgniłymi jajkami i rzeczywiście można jej wtedy nie lubić. (Wiem, bo kiedyś rozgotowałam.) Za radą Nigelli nacinam u podstawy na krzyż, podobno “równo” się wtedy gotuje. Gotuję w osolonej wodzie, czasami z dodatkiem czosnku, jakieś 5 min. Czasami smażę na patelni, a w tym roku mój ulubiony sposób na brukselkę to pieczenie. Najlepiej z oliwą i octem balsamicznym, oraz ewentualnie z orzeszkami pinii.
Gotowe - pieczona brukselka z oliwą, octem balsamicznym oraz orzeszkami pinii |
Pieczona brukselka z orzeszkami pinii i octem balsamicznym
Brukselka
oliwa z oliwek
ocet balsamiczny
orzeszki pinii
Brukselkę obrać, opłukać i przekroić na pół. Przełożyć do miski, skropić oliwą oraz octem balsamicznym i porządnie wymieszać. Wyłożyć na blaszkę (posmarowaną tłuszczem lub wyłożoną papierem do pieczenia) i włożyć do piekarnika. Piec około 20min w 180st C. Pod koniec pieczenia (jakieś 5 min) dodać garść orzeszków piniowych.
I gotowe.
Chyba w moim domu też się ją rozgotowywało, bo nikt nie lubi brukselki..
OdpowiedzUsuńno ja właśnie ten nieprzyjemny zapach pamiętam, do dziś za nią nie przepadam, ale Twoja propozycja podania do mnie przemawia, jako ciekawostkę dodam, że mój kolega z pracy od wielu lat ma na wigilie właśnie brukselkę :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam świątecznie
masz włączoną weryfikację obrazkową, może warto wyłączyć ?
No ja też wspominam brukselkę jako koszmar dzieciństwa i dopiero niedawno się do niej przekonałam. Ale pieczonej jeszcze nie jadłam więc wypróbuję:)
OdpowiedzUsuńLubię! Najlepszego dla Ciebie i Twoich bliskich!
OdpowiedzUsuńDobrze zrobiona brukselka jest wspaniała. Taka jak Twoja!
OdpowiedzUsuńCzy nazwa blogu od "Kaczki Katastrofy" pochodzi?
Pozdrawiam gorąco i piernikowo:)
Tak, od Kaczki, za co jestem jej bardzo wdzięczna. :)
UsuńNa szczęście nie mam żadnych negatywnych wspomnień, lubię od zawsze, szczególnie smażoną. Twoja zachęciła mnie, aby znów zrobić :-)
OdpowiedzUsuń