Nigdy, przenigdy, do głowy by mi nie przyszło, że będę chciała zrobić sobie Nutellę. Bo Nutella dla mnie jest idealna, jedyna i nie do podrobienia. Wiąże się ze wspomnieniem włoskich wakacji, na których, jako dziecko zza żelaznej kurtyny, codziennie(!) jadłam ją na śniadanie, podczas gdy w kraju na półkach był ocet. A gdy już w Polsce nastąpił dobrobyt, żadnej podróby nigdy nie kupiłam. W sklepie nawet nie spoglądam w stronę innych czekoladowych smarowideł, bo Nutella jest jedyna i niepowtarzalna. A pszenna bułka z Nutellą na zakończenie sobotniego śniadania to rytuał. (O matko, brzmi jak reklama!) Dodam więc, że rytuał niezbyt częsty, bo po pierwsze przyjemność należy sobie dawkować, a po drugie, nikt mi nie wmówi, że kanapka z Nutellą to zdrowe śniadanie.
A przynajmniej było tak do czasu gdy zaczęłam przeglądać blog Davida Lebovitz’a i tam znalazłam przepis na domową Nutelle. Musiałam spróbować, bo nie mogła być gorsza od oryginału. No cóż, gorsza na pewno nie jest. Jest inna. Nazwa to jednak nadużycie, bo prawdziwa Nutella smakuje inaczej. Być może gdybym przecedziła masę w celu usunięcia orzechów (chybabym na głowę upadła pozbywając się orzechów) to efekt byłby bardziej zbliżony. Ale tego nie zrobiłam. Zresztą David Leibovitz też nie. Niech no tylko dorwę gdzieś wafle... Do wafli idealna!!!
Oryginalny przepis podaje podwójne ilości. Ja zrobiłam z połowy porcji, bo 2 słoiki to było by za dużo. A poza tym NIEWAŻNE ile orzechów kupię, zawsze znikają w tempie ekspresowym, no chyba, że je głęboko schowam. Pasta stoi w lodówce już prawie tydzień i ma się całkiem dobrze, choć ma się rozumieć, ubywa jej systematycznie. Nie miałam pełnego mleka w proszku więc użyłam odtłuszczone. A poza tym robienie jej czysta przyjemność :)))
Czekoladowo - orzechowe smarowidło
(na około 300ml)20g migdałów
80g orzechów laskowych
200ml pełnego mleka
1.5 łyżeczki miodu (dałam syrop z agawy)
szczypta soli
85g ciemnej czekolady
70g mlecznej czekolady (o zawartości przynajmniej 30% kakao)
Orzechy uprażyć na suchej patelni lub w piekarniku. Wystarczy wysypać na blachę i wsadzić do piekarnika nagrzanego do 180st C na jakieś 10min. Od czasu do czasu można zamieszać. Są gotowe gdy skórka zacznie odchodzić a orzechy lekko się zbrązowią i zaczną pachnieć. Uwaga, żeby nie przypalić.
Gdy orzechy trochę ostygną zawinąć w ściereczkę i pocierać aby zdjąć skórkę.
Czekoladę posiekać na kawałki i rozpuścić w kąpieli wodnej lub mikrofalówce.
Mleko, mleko w proszku i miód wymieszać i podgrzać do granicy wrzenia.
Orzechy i migdały zmielić na proszek w food procesorze (mój blender sprawdził się idealnie). Dodać rozpuszczoną czekoladę i dalej mielić na gładką masę, po czym dodać ciepłe mleko i ponownie miksować. W tym momencie podobno masę można przecedzić, choć nie bardzo wyobrażam sobie jak - moja była gość gęsta. D.L. z kolei pisał, że jego była rzadka, ale stężała po kilku godzinach w lodówce.
I już. Gotowe.
pycha ;d
OdpowiedzUsuńo rety... spędzić weekend w takim towarzystwie! wspaniała Nutella.
OdpowiedzUsuńoo nutella.. mniam :)
OdpowiedzUsuńDomowa nutella jest na prawdę pyszna:)
OdpowiedzUsuńSzkoda ,że u mnie tak wolno schodzi i kiedyś mi zapleśniała, więc trochę szkoda mi robić ponownie:)
Ale pomysł super :)
Ja właśnie część swojej wsadziłam do zamrażarki. Boję się, że nie zjemy całego słoika zanim się zepsuje, a na pewno zepsuje sie znacznie szybciej niż ta ze sklepu. Mam nadzieję, że mrożenie jej nie zaszkodzi.
UsuńPyszna propozycja w sam raz na Czekoladowy Weekend : )Bardzo dziękuje za przyłączenie się do zabawy :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń