Wreszcie leniwy poranek po bardzo intensywnym tygodniu. Na śniadanie wspomniane wcześniej powidła z niespodzianką.
W tym roku po raz pierwszy od lat miałam okazję zrobić własne. Oprócz klasycznych, miałam ochotę na jakiś dodatek. Padło na gorzką czekoladę, bo przecież są okresy gdy śliwki w czekoladzie jadam wręcz nałogowo. To był dobry wybór, bo powidła są pyszne. Nawet według tych, którzy z czekolad jedzą tylko mleczną.
Oraz tych, którzy śliwek w czekoladzie nie lubią.
Powidła z czekoladą
Śliwki węgierki
cukier (do smaku)
gorzka czekolada (do smaku, u mnie 1 tabliczka na jakieś 3 słoiczki powideł)
Śliwki umyć i wypestkować. Na dno garnka wlać odrobinę wody aby się nie przypaliły. Smażyć przez około godzinę i odstawić. Następnego dnia ponownie smażyć około godziny. Trzeciego dnia w trakcie smażenia dodać cukier i już po zdjęciu z ognia, przed nałożeniem do słoiczków (oczywiści umytych i wyparzonych), posiekaną na małe kawałki czekoladę. Wymieszać aż się rozpuści i połączy ze śliwkami. Gorące powidła nakładać do słoiczków i pasteryzować. Ja robiłam to starym i jak dotąd niezawodnym sposobem mojej mamy. Gorące powidła nakłada się do słoiczków, zakręca, stawia do góry dnem i szczelnie przykrywa kocem. Stoją tak cały dzień lub noc. Sposób niekłopotliwy i zawsze działa.
Mm, co za pyszności. Same powidła są wspaniałe, a co dopiero z taką nutą... :)
OdpowiedzUsuńBrawo! Ja jeszcze wlasnych nie robilam, chyba znow wykorzystam Mame i podkradne jej sloiczek albo dwa :P
OdpowiedzUsuńjuż od jakiegoś czasu taki smakołyk mi się marzy...
OdpowiedzUsuń