Zaczynam myśleć, że dwójka dzieci, praca na jakieś ułamki etatu i inne dorywcze zajęcie, oraz cały dom na głowie, to jednak za dużo i na hobby nie ma już czasu. Kiedyś myślałam, że to kwestia organizacji i, że nie najlepiej z tym u mnie, ale na szczęście już mi przeszło. Hobby to np. ten oto blog, który w zamyśle miał być aktualizowany o wiele częściej, ale po prostu nie jestem w stanie. Najpierw nie mam czasu zrealizować pomysłu, potem okazuje się, że światło do bani i ze zdjęć nic nie wyjdzie, potem zdjęcia są, ale na połowie z nich rączka Małego Nicponia porywająca fotografowany obiekt, a druga połowa jednak się nie udała. I tak w kółko.
|
Pszenny chleb na zakwasie |
Dzisiejszy chleb np. piekłam wczoraj w nocy. Zdjęć nawet nie próbowałam robić, bo Młoda postanowiła, że popołudniowej drzemki nie będzie. Więc nie było sensu ze statywem się rozkładać i nad kompozycją rozmyślać.
Ale chleb i tak polecam. Miałam napisać, że to przepis z mojej najnowszej chlebowej książki, ale właśnie stało się to nieaktualne. Mam nowy nabytek, leży obok i kusi, jednak przeglądać będę dopiero późnym wieczorem. Obowiązki wręcz drą się, a nie wzywają (i wcale nie mam tu na myśli moich obecnie grzecznych dzieci). A co do książki, kolekcja mi rośnie i to już pomału zakrawa na manię, ale przecież obok
tej pozycji nie mogłam przejść obojętnie!
Chleb jest na zakwasie pszennym, przepis pochodzi z książki Bourke Street Bakery. Dodałam jednak trochę mąki razowej, oraz odrobinę aromatycznej przyprawy o pięknie brzmiącej nazwie “Nigella seeds” - inaczej “black cumin” a po polsku po prostu czarnuszka. Kupiłam na wagę w bardzo fajnym
sklepie. (Tym od drogiej mąki gryczanej.) Przepis przypomina mi ten na
Tartine Bread, ale jest mniej wymagający jeśli chodzi o wykonanie.
A poza tym to jestem dumna z mojego zakwasu pszennego, za to, że bardzo dzielnie przetrzymał prawie roczne wysuszenie i świetnie się zreaktywował! :)
|
dzielny zakwas |
Chleb na zakwasie pszennym
przepis z ksiązki Bourke Street Bakery
405g aktywnego zakwasu pszennego
765g mąki pszennej
400ml wody
20g soli morskiej
Zakwas, mąkę i wodę wymieszać drewnianą łyżką i zagnieść gładkie ciasto (około 10 min ręcznie na blacie) ja użyłam miksera, jakieś 5 min na wolnych obrotach. Następnie przykryć ciasto folią i odstawić na 20min żeby odpoczęło. Po tym czasie dodać sól i ponownie wyrobić ciasto. (1 min. na wolnych obrotach miksera i 6 na średnich, lub aż ciasto będzie gładkie i elastyczne.) Ciasto ma odpowiednią strukturę jeśli oderwanego kawałeczek można rozciągnąć tak aby było tak cienkie, że aż przeźroczyste.
Ciasto uformować w kulę, włożyć do wysmarowanej olejem miski i odstawić do wyrastania na 2 godziny. W połowie wyrastania złożyć ciasto.
Ciasto podzielić na 2 części, z każdej uformować bochenek i odłożyć do wyrastania w koszykach wysypanych mąką. Bochenki powinny wyrastać w lodówce, przykryte folią (ja pakuję do reklamówek) przez 8-10 godzin.
Ciasto wyjąć i pozostawić w temperaturze pokojowej na 1-4 godziny, bochenki są wyrośnięte gdy zwiększą objętość o ⅔.
Piec w piekarniku nagrzanym do maksimum. 20min z parą i 10min bez pary. Chleb nie powinien piec się dłużej niż 40min.
Powyżej wierny przepis, teraz moje zmiany, w celu ułatwienia sobie życia:
Piekłam z połowy porcji i wyszedł mi 1 mały bochenek. Mój zakwas miał jakieś 50% - 60% hydracji. Część mąki (jakieś 20%) zastąpiłam mąką razową. Dodałam odrobinę czarnuszki. Musiałam też dodać mąkę, bo ciasto było bardzo rzadkie. Być może to karygodny błąd, ale nie zastosowałam się do 2 godzinnego wyrastania i składania ciasta w trakcie. Musiałam wyjść z domu, nie było mnie prawie 4 godziny, więc po powrocie (ciasto prawie nie drgnęło) uformowałam bochenki i odstawiłam do wyrastania w ciepłe miejsce (nie do lodówki, choć zazwyczaj tak robię z tego typu chlebami.) Rósł 4 godziny. Piekłam w garnku żeliwnym.
Chyba najlepiej zacząć go późnym popołudniem. Jest szansa, że będzie na śniadanie.