niedziela, 24 lutego 2013

Domowa Nutella - na Czekoladowy Weekend



Nigdy, przenigdy, do głowy by mi nie przyszło, że będę chciała zrobić sobie Nutellę. Bo Nutella dla mnie jest idealna, jedyna i nie do podrobienia. Wiąże się ze wspomnieniem włoskich wakacji, na których, jako dziecko zza żelaznej kurtyny, codziennie(!) jadłam ją na śniadanie, podczas gdy w kraju na półkach był ocet. A gdy już w Polsce nastąpił dobrobyt, żadnej podróby nigdy nie kupiłam. W sklepie nawet nie spoglądam w stronę innych czekoladowych smarowideł, bo Nutella jest jedyna i niepowtarzalna. A pszenna bułka z Nutellą na zakończenie sobotniego śniadania to rytuał. (O matko, brzmi jak reklama!) Dodam więc, że rytuał niezbyt częsty, bo po pierwsze przyjemność należy sobie dawkować, a po drugie, nikt mi nie wmówi, że kanapka z Nutellą to zdrowe śniadanie.


Tak więc mimo tego, że lubię sobie sama coś przyrządzić i jeśli się da, to wolę osobiste niż sklepowe, przepisy na czekoladowe smarowidła zupełnie mnie nie pociągały.

A przynajmniej było tak do czasu gdy zaczęłam przeglądać blog Davida Lebovitz’a i tam znalazłam przepis na domową Nutelle. Musiałam spróbować, bo nie mogła być gorsza od oryginału. No cóż, gorsza na pewno nie jest. Jest inna. Nazwa to jednak nadużycie, bo prawdziwa Nutella smakuje inaczej. Być może gdybym przecedziła masę w celu usunięcia orzechów (chybabym na głowę upadła pozbywając się orzechów) to efekt byłby bardziej zbliżony. Ale tego nie zrobiłam. Zresztą David Leibovitz też nie. Niech no tylko dorwę gdzieś wafle... Do wafli idealna!!!


Oryginalny przepis podaje podwójne ilości. Ja zrobiłam z połowy porcji, bo 2 słoiki to było by za dużo. A poza tym NIEWAŻNE ile orzechów kupię, zawsze znikają w tempie ekspresowym, no chyba, że je głęboko schowam. Pasta stoi w lodówce już prawie tydzień i ma się całkiem dobrze, choć ma się rozumieć, ubywa jej systematycznie. Nie miałam pełnego mleka w proszku więc użyłam odtłuszczone. A poza tym robienie jej czysta przyjemność :)))

Czekoladowo - orzechowe smarowidło

(na około 300ml)

20g migdałów
80g orzechów laskowych
200ml pełnego mleka
1.5 łyżeczki miodu (dałam syrop z agawy)
szczypta soli
85g ciemnej czekolady
70g mlecznej czekolady (o zawartości przynajmniej 30% kakao)

Orzechy uprażyć na suchej patelni lub w piekarniku. Wystarczy wysypać na blachę i wsadzić do piekarnika nagrzanego do 180st C na jakieś  10min. Od czasu do czasu można zamieszać. Są gotowe gdy skórka zacznie odchodzić a orzechy lekko się zbrązowią i zaczną pachnieć. Uwaga, żeby nie przypalić.
Gdy orzechy trochę ostygną zawinąć w ściereczkę i pocierać aby zdjąć skórkę.

Czekoladę posiekać na kawałki i rozpuścić w kąpieli wodnej lub mikrofalówce.

Mleko, mleko w proszku i miód wymieszać i podgrzać do granicy wrzenia.

Orzechy i migdały zmielić na proszek w food procesorze (mój blender sprawdził się idealnie). Dodać rozpuszczoną czekoladę i dalej mielić na gładką masę, po czym dodać ciepłe mleko i ponownie miksować. W tym momencie podobno masę można przecedzić, choć nie bardzo wyobrażam sobie jak - moja była gość gęsta. D.L. z kolei pisał, że jego była rzadka, ale stężała po kilku godzinach w lodówce.

I już. Gotowe.

sobota, 16 lutego 2013

Tarta



Lubię tarty.

Za to, że są nieskomplikowane, za to, że możliwości jest bez końca, oraz za efekt jaki wywołują.

Jarmuż też lubię.
Oraz por duszony na maśle.

I ser Gruyère.

Ta tarta była doskonała. Na edycję letnią zaczekam bez żalu.


Tarta z jarmużem i serem Gruyère

na 2-3 osoby

Ciasto
200g mąki
90g zimnego masła (część masła, nie więcej niż 1/3 można zastąpić smalcem)
szczypta soli
kilka łyżek zimnej wody
1 żółtko

Z podanych składników zagnieść ciasto i wstawić na 20 min do lodówki. (dla niedoświadczonych: masło posiekać na małe kawałeczki, “wetrzeć” w mąkę, tak aby wyglądem przypominała bułkę tartą, dodać jajko, wodę i szybko zagnieść, ciasto nie powinno się ocieplić.)

Nadzienie
200g jarmużu
1 duży por (biała część)
2 łyżki masła lub oliwa
50 g sera Gruyère
200ml kwaśnej śmietany
1 jajko
sól, pieprz


Rozgrzać piekarnik do 180st C. Pora i jarmuż posiekać i udusić na maśle lub oliwie, lekko posolić i popieprzyć. Jajko rozbić i wymieszać ze śmietaną, ser zetrzeć na tarce i dodać do śmietany. Śmietany nie soliłam, bo ser jest dosyć słony.

Schłodzone ciasto wyjąć z lodówki, rozwałkować i wyłożyć nasmarowaną masłem formę (moja ma średnicę 18cm). Ciasto nakłuć kilka razy widelcem i wsadzić do piekarnika na 15min. Następnie wyjąć, na wierzch nałożyć warzywa i zalać masą śmietanową. Piec kolejne 15 min lub dłużej, aż masa śmietanowa się zetnie.

Smacznego.

sobota, 9 lutego 2013

Zimą jem po marokańsku


Zima w Londynie w niczym nie przypomina tej, którą znam z Polski,  wbrew temu co kiedyś myślałam, wcale nie ma dużo deszczu i mgieł. Zima potrafi być naprawdę ładna. Jest dużo słońca, trawa cały czas jest zielona, zdarzają się nawet kwitnące kwiaty. Pewnie dlatego nie tęskne tak bardzo do wiosny i nie jestem zmęczona szarzyzną dookoła.

Mniej więcej raz w roku spadnie odrobinę śniegu, na który Anglicy reagują paniką, a większość obcokrajowców wykorzystuje tę okazję, żeby się z nich ponabijać. A w każdy słoneczny, ale niekoniecznie cieplejszy dzień, na ulicach widać ludzi, którzy najwyraźniej inaczej odczuwają temperaturę (lub raczej jej nie odczuwają), bez kurtek, szalików i w sandałach.

No cóż, co kraj to obyczaj.

Ja tam do marca serwuję zimowy comfort food i rozgrzewam się popularną marokańska zupą. Ale pod warunkiem, że mam 2 razy więcej niż 30min na zrobienie obiadu.

Harira - marokańska zupa z ciecierzycą
 Przepis Agnieszki Kręglickiej wynaleziony w Wysokich Obcasach. Już od kilku lat na stałe w naszym zimowym menu, ulubiona zupa Nicponi, Szanownego Małżonka i moja też. Koniecznie musicie spróbować!


p.s. to prawda, że najlepsza jest na drugi dzień. Być może nawet na trzeci, ale tego nie wiem, nigdy nie dotrwała. 

Harira - Marokańska zupa


Składniki na oko, na pewno się uda. Mięsa powinno być sporo, ciecierzycy również, bo to gęsta zupa.

mięso pokrojone w kostkę: kurczak, baranina lub wołowina
seler naciowy
marchewka
ciecierzyca
soczewica
(albo inne ulubione strąki)
cebula
czosnek
koncentrat pomidorowy lub pomidory w puszce,
przyprawy: laska cynamonu, trochę mielonego imbiru (ja daję 1/3 łyżeczki), słodka i ostra papryka, trochę zmielonej gałki muszkatałowej, kumin, kurkuma, pieprz oraz sól,

do podania: natka kolendry i sok z limonki

Ciecierzycę namaczamy przez noc i nastawiamy do gotowania w świeżej wodzie. Mięso i warzywa kroimy w kostkę. Cebulę drobno siekamy. W osobnym garnku rumienimy na oleju mięso z warzywami. Dodajemy przyprawy oraz wodę. Gdy ciecierzyca trochę zmięknie dodajemy ją do zupy i dalej gotujemy. Soczewicę płuczemy i dodajemy do zupy i nadal gotujemy. To tak zwany slow food ;)
Dodajemy pomidory z puszki lub koncentrat, a pod koniec gotwania można dorzucić ryż lub makaron, ale i bez nich zupa będzie dosyć gęsta.

Podajemy z sokiem z limonki i kolendrą.

P.S. Z przyjemnością ponownie biorę udział w akcji "strączkowe" i dodaję do niej zupę.

niedziela, 3 lutego 2013

Real Fast Food - o kanapce i o książce

Jakiś czas temu kupiłam sobie książkę Nigela Slater’a. Tytuł "Real Fast Food" do mnie przemówił,  a N.S. to jeden moich ulubionych kucharzy / pisarzy (tak zresztą o sobie mówi - pisarz, który gotuje). Książkę kupiłam praktycznie w ciemno, entuzjastyczne recenzje w internecie mnie przekonały. Piękne rysunki na okładce też i fakt, że wydana jest raczej w starym stylu (dużo tekstu, żadnych zdjęć), zupełnie mnie nie zniechęcil. Zresztą nowość to nie jest.

No i zaczęłam notorycznie chodzić głodna spać bo czytałam ją do poduszki.

Początkowo byłam trochę zawiedziona, a nawet zła, założyłam bowiem, że znajdę w niej przepisy na sycące obiady, który zrobię (a najlepiej same się zrobią) w ciągu najwyżej 30min. A tymczasem Nigel proponuje głównie przekąski (np. figi z kozim serem), kanapki (jedna poniżej), sałatki, owocowe desery (grillowany grejpfrut!) itp. No jednym słowem nic, może z paroma wyjątkami typu mięso, ryby czy makaron, czym naprawdę można się najeść. Zastanawiałam się też dla kogo jest ta książka, skoro autor pisze, że suszone figi to świetna przekąska. No przecież wiem! Ja chcę przepisy na szybkie i zdrowe obiady, a nie instrukcje robienia kanapek.

A potem zdanie zmieniłam i przestałam być zła. Okazało się, że te wszystkie sałatki i kanapki, oraz propozycje co zrobić z fasolką z puszki, są zdecydowanie warte wypróbowania. Te bardziej sycące dania również. Tak więc obiady w 30 lub 15min niech gotują inni, Nigela zaś czytać i oglądam, bo z pasją opowiada o jedzeniu, a w moim odczuciu jego gotowanie jest “slow”. Szczęściarz nie musi się śpieszyć, może sobie porozmawiać na temat drinka z mrożonymi malinami, albo o tym jak cudownie pachną orzechy w pełni sezonu. Z ekranu bije pogoda ducha i spokój, który działa relaksująco nie tylko na mnie, ale na Drugą (niegotującą) Połowę też. No po prostu chill out.

Kanapkę polecam, programy w TV też. Co do książki - zdecydujcie sami.

Teraz udało mi się dorwać w bibliotece. Tarta limonkowa zdecydowanie za mną chodzi.

Kanapka z awokado wg. Nigela Slater'a


Zwyczajna kanapka z awokado


2 kromki razowego chleba
1 dojrzałe awokado
1 łyżka octu winnego
2 łyżki oliwy z oliwek lub 1 łyżka oliwy i 1 łyżka oleju z orzechów
sól
1 mała cebula posiekana w krążki (dałam szalotkę)

Chleb opiec na patelni grilowej lub w tosterze. Oliwę (i olej) wymieszać z octem i posolić. Awokado przekroić na pół, i wydrążyć łyżką miąsz (z tych i twardej skórce, te, które mają miękką skórkę po prostu się obiera). Grubo posiekać. Na kanapce ułożyć awokado i cebulę oraz polać sosem. Ja dodałam jeszcze kolendrę bo jestem uzależniona.


p.s. A przy okazji: awokado z grubą, fioletową i "skórzaną" skórką to odmiana hass, zawiera więcej tłuszczu niż 2 pozostałe  odmiany (ciemnozielona miękka skórka). Skórki się nie obiera, tylko miąsz wydrąża łyżką, tych ciemnozielonych można obrać. Dojrzałe awokado powinno lekko uginać się pod naciskiem palca. To nieprawda, że przekrojone awokado nie ściemnieje, jeśli zostawimy w nim pestkę. Ściemnieje, tak samo jak obrany banan, bo ma kontakt z powietrzem, ale można opóźnić proces smarując owoc sokiem z cytryny. Wiem to z autopsji oraz z Good Food.