sobota, 22 grudnia 2012

Brukselka

Przepisów świątecznych nie ma i nie będzie, choć poniższy może być niezłym dodatkiem do świątecznego obiadu (jeśli ktoś ma ochotę po angielsku). Natomiast wszystkim zaglądającym oraz wpadającym przypadkiem życzę wesołych i radosnych świąt.

A wracając do bohaterki dzisiejszego wpisu...


Mam to szczęście, że w dzieciństwie nigdy brukselki nie jadłam. Nawet ciekawa byłam cóż to takiego ta mała kapustka z wierszyka Brzechwy, ale spróbować nie było mi dane.
Jadłam ją po raz pierwszy już jako dorosła osoba, w towarzystwie czosnku i cytryny, oraz koleżanek (Natalia to o Tobie i o Gośce). No i smakowała mi bardzo (dzięki Natalio). Wprowadziłam więc brukselkę do jesienno - zimowego menu całej rodziny bez żadnych oporów ze strony tej drugiej. I tak już się przyjaźnimy od wielu lat.
Moje dzieci nawet od czasu do czasu twierdzą, że to ich ulubione warzywko. (Tzn. większe twierdzi słowem i czynem, a mniejsze ciągle jeszcze tylko czynem.)



przed pieczeniem

Brukselkę gotuje się krótko, rozgotowana zaczyna śmierdzieć zgniłymi jajkami i rzeczywiście można jej wtedy nie lubić. (Wiem, bo kiedyś rozgotowałam.) Za radą Nigelli nacinam u podstawy na krzyż, podobno “równo” się wtedy gotuje. Gotuję w osolonej wodzie, czasami z dodatkiem czosnku, jakieś 5 min. Czasami smażę na patelni, a w tym roku mój ulubiony sposób na brukselkę to pieczenie. Najlepiej z oliwą i octem balsamicznym, oraz ewentualnie z orzeszkami pinii.

Gotowe - pieczona brukselka z oliwą, octem balsamicznym oraz orzeszkami pinii

Pieczona brukselka z orzeszkami pinii i octem balsamicznym


Brukselka
oliwa z oliwek
ocet balsamiczny
orzeszki pinii

Brukselkę obrać, opłukać i przekroić na pół. Przełożyć do miski, skropić oliwą oraz octem balsamicznym i porządnie wymieszać. Wyłożyć na blaszkę (posmarowaną tłuszczem lub wyłożoną papierem do pieczenia) i włożyć do piekarnika. Piec około 20min w 180st C. Pod koniec pieczenia (jakieś 5 min) dodać garść orzeszków piniowych.

I gotowe.

7 komentarzy:

  1. Chyba w moim domu też się ją rozgotowywało, bo nikt nie lubi brukselki..

    OdpowiedzUsuń
  2. no ja właśnie ten nieprzyjemny zapach pamiętam, do dziś za nią nie przepadam, ale Twoja propozycja podania do mnie przemawia, jako ciekawostkę dodam, że mój kolega z pracy od wielu lat ma na wigilie właśnie brukselkę :)
    pozdrawiam świątecznie
    masz włączoną weryfikację obrazkową, może warto wyłączyć ?

    OdpowiedzUsuń
  3. No ja też wspominam brukselkę jako koszmar dzieciństwa i dopiero niedawno się do niej przekonałam. Ale pieczonej jeszcze nie jadłam więc wypróbuję:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Lubię! Najlepszego dla Ciebie i Twoich bliskich!

    OdpowiedzUsuń
  5. Dobrze zrobiona brukselka jest wspaniała. Taka jak Twoja!
    Czy nazwa blogu od "Kaczki Katastrofy" pochodzi?
    Pozdrawiam gorąco i piernikowo:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, od Kaczki, za co jestem jej bardzo wdzięczna. :)

      Usuń
  6. Na szczęście nie mam żadnych negatywnych wspomnień, lubię od zawsze, szczególnie smażoną. Twoja zachęciła mnie, aby znów zrobić :-)

    OdpowiedzUsuń