niedziela, 17 marca 2013

Raw Food - "Pasztet" słonecznikowy

pasta za słonecznika, suszonych pomidorów i bazylii
Moja koleżanka zmieniła drastycznie zmieniła sposób odżywiania i została surojadkiem. Podziwiam i trochę zazdroszczę determinacji i lekkości z jaką jej to przyszło. Decyzja została podjęta, literatura przeczytana (w zasadzie najpierw punkt 1 a potem 2) i już. Nie gotuje, je surowe i świetnie się czuje. Twierdzi, że energia ją rozpiera, I mimo że w jej ślady iść nie zamierzam, to chciałabym mieć tyle silnej woli co Ona, i zrezygnować np. ze słodyczy - ma się rozumieć tylko na jakiś czas ;)

Co do diety witariańskiej, to może kiedyś, w jakimś przyszłym życiu w tropikach na chwilę się przestawię, ale w środku zimy i naszej szerokości geograficznej zdecydowanie nie. Prędzej bym zamarzła, umarła z głodu a potem jeszcze rozchorowała się. (Choć czytałam, że wprost przeciwnie, od raw food się nie choruje.) No ale głodna na pewno by była non stop. Kocham zupy. (I junk food też jadam. Czasami człowiek musi...)


Zrobiłam za to "pasztet" ze słonecznika, zgodnie z przepisem, który mi podała i zjadłam go ze smakiem. Sama - Nicponie i Małżonek nie byli zainteresowani. Miałam też w planach witariańskie batoniki z okazji jej odwiedzin (przepis własny!!!!) ale wyszła pasta do jedzenia łyżeczką, bo uznałam, że suszenie batoników w piekarniku przez kilka(naście?) godzin to jednak zbyt duża strata energii i poddałam się stosunkowo szybko. Przekonałyśmy się ze to, że daktyle zmiksowane z kakaem i orzechami smakują jak czekolada.

A poniżej “pasztet”


Witariański pasztet ze słonecznika


 ¾ szklanki nasion słonecznika
5 suszonych pomidorów (moje były w oliwie)
1 łyżka oliwy (użyłam tej z pomidorów)
skórka z połowy cytryny oraz kilka łyżek soku
1 mały ząbek czosnku
½ szklanki świeżej bazylii
½ łyżeczki miodu lub syropu z agawy
sól i pieprz do smaku

Słonecznik zalać zimna woda i zostawić na kilka godzin, a najlepiej na noc. Odsączyć i wypłukać.
Pomidory zalać wrzącą wodą i moczyć przez około 20min, aż zmiękną. Moje były z oliwy, już miękkie, więc ten punkt pominęłam. Posiekać. Czosnek pokroić na mniejsze kawałki. Wszystkie składniki, wrzucić do blendera lub food processora  i zmiksować na pastę. Kilka kawałków pomidorów i odrobinę bazylii można odłożyć i później wymieszać z pastą - jeśli ktoś lubi kawałki. Można też dodać część wody, w której moczyły się pomidory. Będzie bardziej gładkie.

Pasztet podobno można przechowywac w lodówce przez kilka dni. Mój nie dotrwał.

5 komentarzy:

  1. Tyle pasztetów krąży po blogach, że już nie wytrzymam i niedługo też zacznę produkcję. Twój jest wyjątkowy i postaram się, aby poszedł na pierwszy ogień :-) Co do jedzenia surowizny, to również sobie nie mogę tego wyobrazić, moje małe, skromne próby nie skończyły się dobrym samopoczuciem, wręcz przeciwnie, ale może się mylę, może kiedyś też dotrę do takiego etapu?

    OdpowiedzUsuń
  2. Dla mnie jedzenie wyłącznie surowizny to po prostu ogromne wyrzeczenie, więc nie widzę sensu. Ale jeśli komuś pasuje, to czemu nie, nic mi do tego.

    A co do "pasztetu" to spróbuj również wersję z prażonym słonecznikiem, ale bez moczenia, oraz dodatkiem oleju słonecznikowego i ewentualnie wody. Pyszny.

    OdpowiedzUsuń
  3. Od jedzenia 'surowizny' zdecydowanie sie nie choruje, wrecz przeciwnie :) Wszak zachowujemy wszystkie witaminy i mikroelementy, zamiast pozbywac sie ich podczas gotowania. Tak wiec 'no worries' ;)
    Zdecydowanie polecam wlasnie moczenie nasion, gdyz to pierwszy etap ich kielkowania, dzieki czemu staja sie prawdziwa bomba witaminowa. Ja (z lenistwa ;)) po namoczeniu zjadam je bezposrednio z odrobina miodu np. czy z jogurtem (pokazywalam kiedys na blogu). W wersji 'pasztetowej' tez bardzo mi sie podoba! :)
    Niestety problem tej diety polega na tym, ze nie wszyscy dobrze trawia duze ilosci surowych owocow i warzyw (wzdecia itp.), dlatego wszystko trzeba najpierw na sobie przetestowac. Mnie osobiscie trudno by sie bylo niektorych gotowanych potraw wyrzec...
    Za to ograniczenie slodyczy polecam jak najbardziej, szczegolnie jesli ma sie ochote byc w formie i np. mniej chorowac ;)

    Pozdrawiam serdezcnie!

    OdpowiedzUsuń
  4. Czasem jem u mamy normalne jedzenie... Ssie mnie po 2h godzinach :/ Opędzlowałabym lodówkę. Na raw food nie ma czegoś takiego jak ssanie... Możemy jeść kiedy i ile chcemy warzyw i owoców. Bardziej słuchamy organizmu. Trzeba tego spróbować ;) Też mi się wydawało, że nie można zjeść bez konsekwencji na pusty żołądek pół kilo warzyw... Tymczasem organizm lepiej reaguje na surowe żarcie, bo to jest po prostu naturalne... Wreszcie mnie flaki nie bolą... Nie puszczam bąków ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Wyśmienity jest ten pasztet, znalazłem go tutaj kilka lat temu i nadal mnie zachwyca, dziękuję za ten przepis.

    OdpowiedzUsuń